Od czasu rozmowy z Mankiem umysl Laguny byl zajety myslami o dalekiej wiezy i moca, ktora kryla sie w jej wnetrzu. Czas spedzal na przygotowaniach do podrozy: suszeniu miesa, warzenia najpotrzebniejszych eliksirow, studiowaniu ksiag i zwojow na temat okolic Devias i stworow zamieszkujacych te strony. Pewnego popoludnia, kiedy razem z Gerliszkiem kopiowali mape wedlug ktorej mial odnalezc wieze, przyszedl do nich Czart.
-Jak idzie praca?- zagadnal -Powoli, ale dokladnie, Gerliszek jest bardzo skrupulatny w przerysowywaniu.- Odparl Laguna -Tak, nie chcielibysmy zebys nam sie zagubil gdzies posrod tych sniegow, prawda, Czart?- mruknal elf nie odrywajac bystrych oczu od rysunku.
-Wlasnie tak. Widze, ze gdyby nie wiek roznil pergaminy, ciezko byloby mi odroznic, ktora mapa jest prawdziwa.- Nastala chwila ciszy, ktora znow przerwal Czart -Laguno, chcialbym z toba pomowic, znajdziesz dla mnie chwile?- -Oczywiscie, czy chcesz abysmy wyszli..-
-Nie, nie chcemy miec nawzajem przed soba tajemnic. W zadnej sprawie.-
-No dobrze, pytaj smialo.- Mag oczyscil gardlo i zaczal -Wszyscy wiemy, ze planujesz samotna wyprawe do krain Devias.. Nie probuje podwazyc twej odwagi i inteligencji, ale czy jestes swiadom swego wyboru?-
-Przepraszam, ale nie rozumiem...- odparl Laguna -Idzie mi o to, ze ta misja, moze byc zbyt ciezka jak dla jednego czlowieka. Alione duzo mi opowiedziala o tamtejszych miejscach. Mimo wielkiego mrozu zyja tam potwory, istoty, odporne na trudne warunki atmosferyczne, co sprawia je bardziej morderczymi i ciezkimi do pokonania. Bo jesli sie nie myle, nie jestes przyzwyczajony do zabojczego mrozu, walki z nim i naraz z bestia.-
-Jestem swiadom niebezpieczenstwa, ale dalej nie rozumiem do czego zmierzasz.-
Czart zastanowil sie chwile, z jego twarzy plynela troska i chec przekonania. Gerliszek zaciekawiony rozmowa podniosl glowe znad mapy i patrzyl sie na rozmawiajacych.
-Nie mozesz isc sam- Wypalil Czart -To jest zbyt niebezpieczne dla jednego wojownika, Nie wiem dlaczego Maniekk pozwolil ci na samotna wyprawe. Uwazam, ze to co robisz w pojedynke ma bardzo male szanse na powodzenie.-
-Ah.. O to chodzi. I ty chcialbys wyruszyc ze mna, jak mniemam?-
-Nie, nie tylko ja. Alione zaproponowala mi abym z toba porozmawial. Takze sie martwi, chce abysmy wyruszyli we trojke-
-Nie przywyklem do podrozowania ze swita.. Procz tego elfa, mego przyjaciela- Laguna mowiac to wskazal na Gerliszka, po czym kontynuowal -Czart, zrozum, nie jestem stworzony do narazania zycia w grupie, w takich sytuacjach czuje sie niezrecznie. Nie chodzi tutaj oczywiscie o moje zycie, nie jestem egoista. Nie wiem.. Nie wiem dlaczego, ale nie znioslbym widoku umierajacego kompana. Taki juz jestem, boje sie smierci bliskich..-
-Ale dlaczego stawiasz sprawe w najgorszym przypadku? Przeciez nikt nie musi zginac, wlasnie dlatego chcemy isc z toba. Nie dopuscimy do czyjejkolwiec smierci. Zycie i misja sa zbyt wazne aby sie poddac..- atmosfera w pokoju zgestniala, Laguna wstal z krzesla i zaczal krazyc po pokoju, mowiac -Dobrze, mowisz, ze nikt nie musi zginac, ale moze. A ty i Ali jestescie zbyt wartosciowi i potrzebni dla Manka, to wasza trojka jest filarami tej grupy, podtrzymujaca na duchu, dajaca nadzieje. Nie moge jej oslabic i zabrac was ze soba!-
-Przepraszam, ze sie wtrace, ale.. Laguna, nie mozesz zwalac wszystkiego na siebie, wszystkich obowiazkow i calej odpowiedzialnosci.- Wtracil Gerliszek -Walczymy razem, zyjemy razem, wspieramy sie nawzajem, po to jest nasza gildia. Aby zlaczone sily mogly przeciwstawic sie wszystkiemu..- zakonczyl -Ale to zaczyna przeradzac sie w wojne! Poczynilismy ruchy w tym kierunku, a jak wiecie, wojna ciagnie za soba smierc..- prawie wykrzyczal Laguna
-Tak, ale jestesmy swiadomi tego co robimy, nikt nas nie zmusza do walki. Robimy to z wlasnej woli, tak samo jak chec podrozy z toba. Czasem trzeba poswiecic wlasne dobro, dla dobra innych istnien.- mruknal Czart -Powiem ci szczerze, ze wole smierc u boku przyjaciela, niz samotne umieranie ze starosci. Mozna zyc cale zycie i umrzec w spokoju, ale nalezymy do grupy, ktora zwalcza zlo. I nadszedl czas zwalczyc najwiekszy powod tego chaotycznego rytualu, jaki urzadzil nam Kundun, probujac przejac wladze wszystkimi mozliwymi sposobami. W kazdej chwili gina niewinni ludzie, ktorzy dla niego nie stanowia znaczenia. Sa tylko przeszkoda w drodze do nastania jego rzadow. Bogowie tylko wiedza co moze wydarzyc sie, jesli uda mu sie pomyslnie zakonczyc plan.. Jakie nastana czasy, zapewne nie lepsze..-
-Pieknie mowicie, ale nadal mam watpliwosci- niechetnie przyznal Laguna. Do rozmowy znow wlaczyl sie Gerliszek -A co bedzie, kiedy tobie nie uda dotrzec sie do wiezy, ustrzec ich przed Kundunem a o tobie zagina sluchy? Odpowiedz nasuwa sie sama. Wtedy wyruszy kolejny z nas, moze tym razem grupa, ale kto wie, czy nie bedzie juz za pozno? Ryzyko jest wysokie, musimy dzialac szybko i rozwaznie..-
Laguna dreptal po pokoju myslac goraczkowo. Nie byl przyzwyczajony do wspolpracy, wolal isc sam, nie martwiac sie o nikogo. Czart jakby czytal w jego myslach.
-Nie obawiaj sie o mnie i Alione, nie jestesmy dziecmi, potrafimy o siebie zadbac.-
-Wszystko jest cholernie trudne- powiedzial wojownik opadajac na lawke i ukrywajac twarz w dloniach. Nadal targaly nim watpliwosci. Lecz nie znajdywa juz nowych argumentow broniacych jego racji. Podniosl glowe i rzekl powoli, uwazajac na kazde slowo -Dobrze... Zgadzam sie, przystawiliscie mi noz do gardla i widze, ze nie uda mi sie was przekonac. Dobrze, pojdziecie ze mna.. Czart? Powiadom Ali.. Niech spakuje najpotrzebniejsze rzeczy i przygotuje sie do podrozy. Wyjscie planowalem na jutro, popoludnie..-
-Wspaniale- Powiedzial mag -Ja i Alione jestesmy juz przygotowani, nie myslisz, ze pozwolilibyśmy abys poszedl sam?- odparl z szerokim, szczerym usmiechem. -Teraz pojde pomoc w przygotowaniach do kolacji. Haddway zarzadzil, ze musisz porzadnie zjesc i wypic przed podroza. I dziekuje ci, ze dales sie przekonac- Wychodzac klepnal Lagune po ramieniu. Kiedy zamknal za soba drzwi Laguna mruknal do Gerliszka, ktory wrocil do szkicowania. -Widzisz moj przyjacielu? Jak mnie wrobili.. Heh.. Macie wielkie serca-
-Albo zalezy nam na tobie, nie uwazasz?- powiedzial elf nie podnaszac glowy znac pergaminu, ale lekko sie usmiechajac. -Taaaak... dziekuje, doceniam to- wstal i podszedl do okna, ze ktorym slonce chowalo sie za gory rzucajac ostatnie promienie na krajobraz.
***
Po skonczeniu rysowania mapy oboje zeszli do pelnej juz komnaty jadalnej. Dlugi stol byl zastawiony obficiej niz zwykle. Usadowili sie miedzy kompanami a siedzacy naprzeciwko nich Maniekk, wstal unoszac puchar.
-Jestesmy juz wszyscy i zanim zaczniemy jesc te smakolyki, chcialbym cos powiedziec-
Wszystkie rozmowy umilkly a glowy i uwaga zostala zwrocona na przywodce. Na tle ognia z kominka wygladal jak prawdziwy, zacny i nieulekly bohater. Powazna twarz, wyrazne rysy twarzy i przenikliwe oczy oblapiajace ich przenikliwym spojrzeniem
-Jak wiecie, jutro o poludniu, Laguna razem z nowymi czlonkami, czyli Alione i Czartem- mowiac to odwrocil sie do kazdego z wymienionych- Wyrusza do Zagubionej Wiezy, ktora jest waznym punktem strategicznym w naszej misji. Czeka ich niebezpieczna oraz dluga droga, jednak dzieki temu poswieceniu, mozemy pozyskac nowa wiedze, ktora jest niezbedna do zniszczenia Kunduna. Chce pogratulowac wam odwagi i zyczyc powodzenia, ktore napewno bedzie przydatne. Chwyccie za puchary i wypijmy wasze zdrowie!-
Odglos wstajacych wypelnil sale, wszyscy uniesli wysoko kielichy i krzykneli -Wasze zdrowie!- Laguna wychylil wszystko jednym przechleniem naczynia. Poczul w gardle ostry smak ostrego napoju. I cos jeszcze.. cieplo przebiegajace przez cialo, jednak wiedzial, ze to nie sprawa alkoholu. Ci ludzie dodawali checi do walki, checi do zycia, czy nawet smierci, byle przy ich boku. Teraz zrozumial ile dla siebie nawzajem znacza.
A wieczor mijal milo i wesolo. Dalo sie czuc nastroj prawdziwego domu, prawdziwej rodziny.
Jednak czas plynal szybko i trojka podroznikow udala sie na spoczynek. Laguna wychodzac z sali katem oka widzial kompletnie pijanego Duzego, krzyczacego "Wasze zdrowie". Krzyknal i wypil reszte napoju prosto z butelki. Po czym upadl pod lawke. A nasi bohaterowie kroczyli juz do komnat sypialnych, pozegnali sie i znikneli w pokojach. Laguna szybko rozebral sie i polozyl pod cieple, niedzwiedzie skory. Z blogim nastrojem usnal szybko..
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach