Slonce powoli znikalo za horyzontem. Ostatnimi musnieciami okalalo krajobraz. Laguna stal posrod pobojowiska szczatkow manekinow treningowych. Czolo jego bylo gesto zroszone kroplistym potem, oddech mial szybki i plytki. Rozejrzal sie po niebie i sycil wzrok ostatnimi promieniami slonca, ktore zachodzac zmienilo barwe nieba na szkarlatna. Gdy odpoczywal tak gleboko skupiony po calodniowym treningu, jego umyslem targaly trwogie mysli. Nigdy nie czul sie tak, jak teraz. Byl pelen trwogi i niepokoju. To mialo byc juz jutro, chwila ta przyblizala sie nieuchronnie, czas plynal mimo checi jego spowolnienia. Czy to byl wlasnie strach? Nie wiedzial, nie zaznal go nigdy wczesniej mimo przebytych smiertelnych i niebezpiecznych pojedynkow. Wiele razy narazal swe zycie podczas wypraw do dalekich krain w poszukiwaniu spokoju. Jego oddech uspokoil sie, odrobina zmeczenia przeszla. Dalej obserwowal niebosklon na ktorym potezne i zywe slonce ustapilo juz miejsca leniwemu bogowi nocy. Wznosil sie coraz wyzej swiecac bladym swiatlem. Zaczely pojawiac sie pojedyncze gwiazdy, ptaki zupelnie ucichly dajac miejsce swierszczom, ktore z cicha przygrywaly. To wszystko wprowadzalo w stan spokoju, odpychajac zle i straszne mysli. Laguna czul, ze nie jest sam posrod nocnej ciszy, wyczuwal czyjs wzrok na jego plecach. Odwrocil sie i zobaczyl jego drogiego przyjaciela, Gerliszka. Usmiechnal sie do niego i powiedzial:
-Naprawde wy elfy, zadziwiacie mnie swa zdolnoscia poruszania sie tak bezszelestnie. Dlugo tutaj jestes?-
-Nie- Odparl elf - Nie widzialem cie odkad wyszedles z obozu, powoli zaczynalem sie martwic, chociaz jak widze, dajesz sobie wspaniale rade.-
-Tak, jednak jutrzejszy dzien nie bedzie taki prosty.. Walczymy z poteznym przeciwnikiem i nie mozemy go nie doceniac-
-Czuje, ze Twe serce jest skapane w niepokoju, przyjacielu. Czy to wlasnie nadchodzaca walka tak cie trapi?- Spytal spokojnie Gerliszek
-Jak zwykle masz racje, moj drogi.. Czuje sie dziwnie kiedy wiem, ze przy moim boku moze zginac tyle wspanialych wojownikow. Dotychczas walczylem samotnie, nie przejmujac sie swym losem, nie balem sie nigdy o siebie, tak jak w tej chwili.. Ale teraz jest inaczej, jesli ktoras osoba zawiedzie, zginiemy. I nie chodzi tutaj o mnie, lecz o naszych towarzyszy.-
-To prawda, widze, ze zaznales poczucia odpowiedzialnosci. Jednak stara nauka elfow glosi, ze nalezy wierzyc w powodzenie oraz sens zycia, aby moc godnie przez nie kroczyc i nie poddac sie w najmniej odpowiedniej chwili. Musisz znalezc w sobie sile, ktora Ci w tym pomoze-
-Dziekuje za te slowa, jednak mam wielkie watpliwosci.. Obawiam sie, ze moge zawiesc i przyczynic sie do smierci tych osob. Odpowiedzialnosc. Dziwne uczucie.-
Stali obaj chwile w milczeniu zastanawiajac sie jak moga rozwiazac ich wspolny problem. Gerliszek pragnal pomoc swemu przyjacielowi aby ulzyc mu w cierpieniu jakie sprawial strach.
Tym razem elf odezwal sie pierwszy:
-Chodzmy do obozu, zazyjesz strawy i odpoczniesz. To takze jest Ci bardzo potrzebne-
Laguna w milczeniu pokiwal glowa. Powoli ruszyli poprzez mokra od rosy trawe. Przed obozem przystaneli jeszcze chwile, aby podziwiac jeszcze przez moment gwiazdy w pelni juz wesolo migajace i blyszczace. W tym momencie jedna z gwiazd spadajac przeciela niebo. Przyjaciele popatrzyli po sobie, usmiechneli sie i weszli do obozu..
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach