FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Album Download

 Strona Główna


Rejestracja Zaloguj

 


Poprzedni temat :: Następny temat
"Kroniki Kontynentu"
Autor Wiadomość
Laguna 
szary pan ;)


Dołączył: 01 Mar 2008
Posty: 35
Skąd: z tamtąd
Wysłany: 2008-04-19, 17:13   "Kroniki Kontynentu"  

Wicher, mroz i śmierć

Trzech podróżników szlo mocno pochylonych do przodu. Opierali się wichrowi, wiejącego z polnocy. Najzimniejszej i wcale nie zamieszkanej przez ludzi czesci kontynentu. Sniegowe platki mocno rozpedzone uderzaly ich w zmarzniete twarze oraz wpadaly pod kaptury futer i skorzanych kurtek. Szli powoli, wyznaczając sladami stop ścieżkę pośród białego morza. Znajdowali się na bezmiernej rowninie nieporośniętej zadnymi drzewami czy krzewami. Snieg padal tak gesto, ze nie widzieli dokad zmierzaja, bezgraniczna pustka wypelniona zimnem. Otoczenie sprawialo wrazenie milego i równocześnie śmiertelnie niebezpiecznego.. -Gdyby nie ten wiatr- pomyślał Laguna –Szlo by się latwiej- zapadali się po kolana w białym i sypkim śniegu, gdyby nie kolor, można byloby pomylic go z piaskiem na plazach niedaleko Lorencii. Szli w szeregu, pierwszy Czart, za nim Alione, Andil a na koncu Laguna. Co jakis czas strzepywali z siebie masy śniegu przylepiającego się do ubran i twarzy. –Chyba cos widze!- krzyknąl z przodu mag, ledwo słyszany przez towarzyszy. Skrecili troche w prawo, do duzych białych pagórków. Podeszli bliżej i ujrzeli skale pokryta śniegiem. Przeszli po jej krawędzi i z radościa w sercach ujrzeli ciemne wejscie, skierowane na poludniowy wschod, tak, ze ograniczalo to wpadanie sniegu i wiatru do srodka. –Wchodzimy!- krzyknęła Alione. Dobywajac resztek sil doszli do groty i zanurzyli się w jej wnętrzu. Otrzepali się nawzajem a Czart wyczarowal mala kule ognia, która zawisla nad jego otwarta dlonia, oświetlając kamienne sciany. –Mamy wielkie szczescie..- sapnęła Alione –Jeszcze troche i zasaypaloby nas żywcem-
-Racja..- mruknął Laguna zdejmując worki z prowiantem z unirii, która przycupnęła wyczerpana obok maga, ogrzewając się ogniem. –Musimy tutaj zostac i zregenerowac sily. Już drugi dzien jesteśmy w podrozy i prawie caly ten czas pada, caly czas przybierając na sile.-
-Calkowicie cie popieram- potwierdzil Czart chodząc po grocie z wyciagnieta reka- Mam!- krzyknął. Laguna i Alione podeszli do niego i zobaczyli duzy kamien z wyrzeźbionym przez wode wierzchem, tym samym tworzącym mise z krystalicznie czysta woda, jednak zamarznieta. Elfica uniosła glowe i spojrzała na strop jaskini. Nad nimi wisial stalaktyt. –Musi z niego skapywac woda, podczas pory letniej. Natura jest potezna, takie Male krople a jednak ich miliony skapujące przez stulecia uczynily takie zjawisko.- Czart skupil się, rozszerzyl palce i wyprostowal reke, na ktorej pojawily się pulsujące zyly. Mala kula ognia powiększyła się nieznacznie i wyskoczyla w gore. Powoli zaczela opadac zbliżając się do zmarznietej powierzchni misy topiac lod. Im wiecej wody było plynnej, tym mniejszy był płomień. Chwile pozniej światło zniknęło. Czart zakołysał się wyczerpany i oparl o sciane.
-Nie martwcie się o mnie, chwila odpoczynku i wszystko będzie w porzadku..- powiedział, tymczasem Alione napełniła kubki orzezwiajaca woda i podala wszystkim. Andil pil z malego wiaderka. Laguna spoglądał ukosem na wyczerpanego maga. Nie dziwil się ze slabej mocy, która z siebie wykrzesal. Sam nie bylby w stanie teraz machac mieczem. Chyba.. Chyba, ze staloby się cos takiego jak w Devias. Wtedy radowal się tamtymi chwilami, pochłonięty walka i zadza pokonania przeciwnika. Odebrania mu zycia i spoglądanie jak powoli umiera. Teraz bal się tego. Zdal sobie sprawe, ze podczas tamtej bitwy stracil nad soba panowanie. Wczesniej to sie nie zdazalo, nigdy nie zatracil się tak w sobie, żeby nie czuc niczego procz pragnienia krwi i śmierci. Był tym przerażony, jednak nie pokazywal tego po sobie. Nie umial dzielic się z ludzmi jego uczuciami i wcale tego nie chciał. Jednak Gerliszek znal go bardzo dobrze, wiedział co w nim siedzi i zawsze staral się pomoc. Ale teraz go tu nie było. Tylko uniria, mag i elfica. Nie pytali co się stalo tego wieczoru w ciemnej uliczce miedzy gospoda a stajnia i był im za to wdzieczny. Pragnal o tym zapomniec, pamiętając tylko o tym, by nigdy wiecej nie dopuścić do takiej sytuacji, kiedy cos innego, dziwnego i nieznanego kierowalo jego poczynaniami. Minelo pare godzin, wiatr nie ustawal, wial i wydawal odgłosy przypominające wycie. –Wycie strapionych dusz, zatraconych w swiecie żywych i tułających się po swiecie bez możliwości odejścia- sam się zdziwil tym co pomyślał. Nie wiedział skad ta mysl wziela się w jego glowie. To bardziej go zasmucilo. Ciezar jaki niesli w formie ich misji, stawal się zbyt wielki i uciążliwy. Laguna czul, ze balansuje na krawędzi zycia a śmierci podróżując w takich warunkach. Kolejna dla niego niewiadoma było to, ze ciezej znosil zimno, niż Alione, ktorej rod i ona sama, nie mieli duzo do czynienia z mrozem mieszkając w cieplejszych czesciach kontynentu. Na zewnatrz było już ciemno. Ich trojka siedziała skupiona przy nowej kuli, która udalo się wyczarowac Czartowi. Nic nie mowili i zuli ciągnące się suszone mieso. Byli bardzo zmeczeni. Alione wstala i rozpakowala skorzane poslania, ułożyli się wokół ognia. Alione wtulona w cialo ukochanego maga a Laguna z oparta glowa z bok Andila. Czul unoszące się w rytm oddechow zebra, milo go kołyszące. Zasnal szybko.
***
-Prawie nic nam nie zostalo do jedzenia…- powiedziala ze smutkiem Alione dzien pozniej. Nadal znajdowali się w grocie, czekajac na chociaż drobna poprawe pogody. Jednak snieg padal nieprzerwanie a wiatr poganial go do swojej wędrówki z nieba na ziemie. –Tego co mamy, wystarczy na gora dwa posilki dla jednej osoby- ciągnęła –Nie możemy tutaj dłużej zostac, nie wiem co będzie dalej.- opuściła glowe i skręcała poslania. Laguna, który opieral się o sciane, teraz wstal i napełniał kublaki woda, ktorej już tylko troche zostalo w kamiennej misie. Zrobiwszy to podszedł do Czarta studiującego mape. –Nie wiem gdzie możemy się znajdowac- powiedział mag widzac podchodzącego Lagune –Jestesmy gdzies tutaj, w tej okolicy- wskazal palcem na duza pusta czesc mapy –Jak widzisz, nie mamy zadnych punktow odniesienia, po których moglibyśmy okreslic nasze polozenie i długość przebytej drogi. Jednak szliśmy caly czas na polnoc, wiec kiedy wyjdziemy z groty, ruszymy naszym dawnym szlakiem i oby Bogowie byli laskawi, miejmy nadzieje, ze pośród tej zawiei nie zboczyliśmy z trasy..- zakończył. Laguna wpatrywal się chwile w mape i z milczeniem przysunął do Andila, objuczając go tobolami. Ten zarżał cicho i spojrzał na wojownika. Laguna widzial w jego duzych oczach nadzieje.. Poklepal go po lbie i zlapal za kantar, wyprowadzając w biala przestrzen..
***
-Dam rade.. Dam rade.. Musze..- powtarzal to w myslach tysieczny raz. Kolejne dwa dni wędrówki wyczerpaly go doszczętnie, zabraly resztki nadziei. Wiedzial, ze jeśli nie przydazy się cud, zamarzna na tym pustkowiu.
A wiatr nie odpuszczal. Wyl i smagal mrozem po twarzy. Laguna znow idacy na koncu szeregu zataczal się na boki, próbując utrzymac kierunek za Andilem. –To będzie koniec.. Koniec mego zywota- myślał.
Zdawalo się, ze szli wieki nieskonczona sciezka donikąd, prowadzacej przez pustke do celu wyprawy, który bez nadziei był nieosiągalny. Minela godzina, może dwie. Oczy Laguny zaszly mgla, albo to snieg zaczal sypac gęściej. Chcial unieść noge i zrobic krok dalej, ale poczul, ze nie może tego zrobic. Stal w miejscu tracac towarzyszy z oczu. Wtedy mocniejszy podmuch uderzyl go w plecy i powalil twarza do ziemi. Padl omdlaly w snieg. To mu odpowiadalo.. Chcial tutaj zostac i umrzec konczac meke. Nie czul ciala, obolałych i zmarznietych miesni. Nie dbal o to co się stanie.. Nagle wszystko wokół niego ucichlo. Nie słyszał wiatru, skrzypu sniegu. Lezal w ciszy. Resztkami sil uniosl glowe i zobaczyl pare metrow dalej Czarta i Alione przygotowanych do ataku. Uniria stala troche dalej. Przed dwojka wojownikow unosila się dziwna postac. Od dolu jakby scalone promienie słońca przechodzące w cialo kobiety ubranej w lekkie futerko z polarnych królików. Duzy diadem okalal jej glowe, w reku trzymala niedluga różdżkę, ze skrzydelkowatym zakończeniem. I unosila się w powietrzu.. Majestatycznie wygladajaca, jak klejnot posrod zlotych monet, tak ona biala, swiatla wśród blednącego wokół niej sniegu. Laguna odzyskawszy zmysły wiedział, ze zbliza się niebezpieczeństwo z powodu tej postaci. Czart i Alione miotali się wokół niej, zasypując gradem ciosow i czarow, nieskutecznych wobec mocy stwora. Wojownik dźwignął cialo na ramionach i z wielkim wysilkiem ustal na chwiejących się nogach. Powoli zaczal postepywac do ogniska walki. Skostnialymi z zimna palcami uchwycil miecze i z wysilkiem wyciągnął je z poszew. Był coraz bliżej swych towarzyszy. Slyszal ich glosne oddechy spowodowane zmeczeniem. Gdy odległość od wroga dzielila go o tylko pare krokow, wydarzenia potoczyly się niezwykle szybko. Alione naciagajaca cieciwe swego luku, probowala wystrzelic kolejna strzale w biala istote. Jednak ta, zniknęła, by po chwili pojawic się przed elfica. Uderzyla ja laska z niewiarygodna sila. Moc uderzenia odrzucila Alione pare metrow dalej. Jej upadające cialo wyżłobiło w sniegu dluga ścieżkę, zanim sie zatrzymalo. –Hahaha!- zaśmiała się istota niewiarygodnie przejmującym glosem. Laguna mogl przysiąść, ze jej dźwięk przeszywal tak samo, jak polnocny wiatr. –Kim.. Czym Ty jestes?- wyszeptal Czart a ta zwróciła na niego swoje blado-niebieskie oczy i odpowiedziala –Jestem duchem tych ziem, ta, która chwyta swe ofiary zapuszczające się do mej krainy. Od paru dni nasylam na was zamiecie, jednak wy uparcie przecie do przodu..-
-Mamy swój cel…- powiedział Laguna dotarłszy do nich i włączając się do rozmowy –Jakie jest twe imie, stworze?-
-Nie mam imienia, tak jak wiatr nie ma swego początku.. Jednak, przez te pare chwil, kiedy jeszcze zyjecie, mogę być wasza Pania Lodu- odparla z zimnym uśmiechem – Interesuje mnie, co tutaj robicie i kim jesteście?- spytala. Laguna czujac przebiegłość w zimnej kobiecie odpowiedzial
-Nie musisz wiedziec.. Po co, skoro zamierzasz nas zabic? Wybacz, spróbować tego dokonac?- poprawil się a Pani Lodu zmrużyła chytrze ochy i przeszyla go spojrzeniem. Chwile milczała i z okropnym uśmiechem na twarzy wyszeptala –Ponieważ.. Ponieważ jestem jedna ze slug „Tego”, który wkrotce zapanuje nad Kontynentem.- serce Laguny przeszylo uklucie niepokoju, ale nie dal po sobie tego poznac. Tymczasem istota kontunyowala -Istnieje grupa, powiedziałabym śmiałków, gdyby wiedzieli na co się porwali. Zwykli głupcy, przejeli Zamek Loren i zapewne planuja kontynuacje prob przeszkodzenia „Jemu” w swych planach. Ale już niedlugo.. Wkrotce do Loren dotra nasze oddzialy i zakoncza ich rozpaczliwe zapedy do walki. Spotka ich pewna śmierć.- ostatnie slowo zaakcentowala mocniej i wyrazniej. Na twarzach wojownikow pojawil się cien strachu. Kundun planowal odbic zamek i zabic reszte gildii. Pani Lodu patrzyla po każdym z nich i znow się odezwala –Czy wy może wiecie cos o tej grupce? Czy ich znacie?- pytala z mocno zmrużonymi oczyma. Alione, która się podniosla z ziemi podeszla bliżej i warknela przez zaciśnięte żeby –A ty kim jestes? Zwykla marionetka, która Kundun wykorzysta do swoich celow. A kiedy już nie będzie cie potrzebowal… Zniszczy tak jak tych, którzy probowali mu się przeciwstawic!-
-Nie! Nie jestem niczyja marionetka. Robie to z wlasnej woli!- krzyknęła kobieta
-Mylisz się, jestes..- wtrącił Czart –Kundun potrzebuje poplecznikow by moc całkowicie zawładnąć Kontynentem, bowiem nie może być w kilkunastu miejscach naraz, do kiedy nie zdobędzie wystarczającej mocy.. A sa ludzie, którzy będą próbowac mu w tym przeszkodzic i niszczyc jego wspólników oraz slugi.-
-Naprawde pieknie powiedziane. Jednak ci ludzie, nie wiedza jakie niebezpieczeństwo wisi nad nimi, kiedy pozostaja w zamku. A zapewne stamtąd się nie rusza.. I to będzie ich koniec.-
-Nie- powiedział osłabiony Laguna –Nie zgina dopóki walcza, dopóki walczymy.-
-Hahaha! Tak myślałam! To wy jesteście jednymi z nich?! Wy? Ty żołnierzyku, posiadasz jakas moc?! Bo nic nie czuje, zupełnie nic!-
-Nie jest sam- odpowiedzieli naraz Czart i Ali –Ma swoich przyjaciol, swoje cele, za które jest warto się poswiecic-
-Ah! Glupcy! Jestescie uparci i myslicie, ze cos zdziałacie. Hahaha! Naprawde mnie rozsmieszacie. Pokazac wam sile? Moc, której się nie przeciwstawicie?-
-Bez walki się nie obejdzie, nie damy się latwo pokonac- odparl Laguna.
Pani Lodu bez slowa zwróciła na niego reke uzbrojona w laske z ktorej wystrzelily male, lodowe pociski. Wojownik przetoczyl się unikając ataku. Alione naciągnęła cieciwe i wystrzelila serie trzech strzal. Przeciwnik z wielka gracja uniknął każdej z nich i zakreślił rekoma znaki w powietrzu. Pania Lodu otoczyla jasno-niebieska mgielka i wystrzelila ku elficy z lodowym odgłosem. Lagune znow dopadlo osłabienie, kleczal na ziemi i ciezko oddychal. Czart błyskawicznie wyskoczyl w bok zasłaniając Alione i przyjal zaklecie na siebie. Blysnelo światłem i przez chwile wszystkich oślepił blask trafiającego czaru. Smiech lodowej istoty z przeplatanym krzykiem Ali przeciely cisze. Laguna spojrzał i zobaczyl Czarta uwiezionego w przejrzystej lodowej pułapce. Otaczala go od stop po ramiona. Jedna reka była wolna razem z szyja i glowa opuszczona do dolu. Elfica podbiegla do maga i glosno szlochala. Laguna czujac złość w każdym calu jego ciala uniosl się na nogi i z mieczami w rekach podszedl do Pani Lodu. Zamachnal się jednym. Zablokowala jego cios, próbował pchnąć drugim, lecz ta odskoczyla do tylu. Walczac ze zmeczeniem czul jednoczesne zdenerwowanie i bezradnosc. Wykonal obrot z wyciągniętymi rekoma. Uslyszal okrzyk złości, trafil ja.. Stala oslupiona trzymając się za lewa reke. Spomiedzy palcow spływała niebieska substancja.
-Glupcze… Jako jedyny, zdołałeś mnie zranic.. Teraz zginiesz, zginiesz! I tak zbyt daleko dotarliście. Chociaz nie wiem po co.. Ale tak czy inaczej nie zdobędziecie swego celu!- i poslala w Lagune wiatr z drobinkami lodu. Ten zbyt osłabiony po ataku, nie mogl uciec. Podmuch wyniosl go w powietrze a ostre krysztaly przecinaly ubranie i ranily cialo. Upadek odebral mu oddech. Oczy zaszly lzami od zimnego wiatru. Z trudem zobaczyl nad soba Pania Lodu chcaca wbic w niego zwieńczenie laski i skonczyc walke. Wtem jej cialo wygięło się w luk jakby cos uderzylo ja w plecy i odciągnęło do tylu. Wojownik zauważył fioletowy promien, ciągnący się od tylu lodowej kobiety do reki nadal uwiezionego Czarta. Laguna kolejny raz podniosl się na nogi i przyjrzał wyrazowi twarzy maga. Była spokojna, twarda i skupiona. Jedynie usta się poruszaly szepcąc formuly zaklęcia. Pani Lodu chciala wyrwac się od uscisku magicznej nici, ale nie mogla jej siegnac. Była coraz bliżej maga.
-Laguna!- wykrzyknął –Razem z Alione zrobicie to czego mielismy razem dokonac! Nie przestawajcie walczyc i postarajcie ostrzec reszte! Odsuncie się ode mnie.. – istota była już pare metrow przed nim i się zatrzymala miotając wsciekle. Laguna otoczyl ramienien Ali i z trudem odciągnął od maga. Gdy byli dostatecznie daleko, ostatni raz spojrzeli na Czarta. Ten posłał im cieply uśmiech i glowa kazal się odwrocic. Zamkneli oczy, usłyszeli trzask lodu i smietrelny krzyk kobiety. W nastepnej chwili spowrotem zaczal wiac wiatr i sypac snieg. Jednak nie tak obficie jak wczesniej. Laguna odnalazł Andila i spojrzał na Alione, która klęczała chlipiąc w miejscu, gdzie Czart oddal zycie. Trzymala w reku blekitna roze. Wojownik podszedl do niej i podniosl na nogi mówiąc
-Posluchaj.. Wiem.. Mi jest także bardzo przykro. Ale musimy działać dalej.- Ta spojrzała na niego zaplakanymi oczyma. –Nie możemy dac się pokonac. Zrobimy tak, wezmiesz Andila i wrocisz jak najszybciej do Loren. Wezmiesz tez mape, żebyś mogla dotrzec tam jak najszybciej. Nie możemy pozwolic sobie na opoznienie..-
-A co z toba..?- zapytala niespokojnie
-Ja postaram sie dotrzec do wiezy..-
-Jak? Bez mapy i jedzenia?-
-Musisz mi zaufac. Zrobie wszystko by nasza misja się powiodła, rozumiesz?-
-Tak.. Wyruszajmy..- powiedziala drżącym glosem. Laguna podszedl do Andila
-Teraz razem z Ali wrocicie do reszty. Musicie zrobic to jak najszybciej, dobrze?- zwierze zarżało i uklękło pozwalając elfce wejsc na swój grzbiet.
-Powodzenia Alione-
-Tobie przyda się bardziej.. Niech Bogowie będą z toba-
-Na pewno, ruszaj Andil.-
Laguna stal chwile patrzac za nimi i zastanawiając się gdzie teraz powinien ruszyc. Odwrocil się i zaczal maszerowac w dal.
***
Po paru godzinach marszu zmeczenie znow go dopadlo. Niebo pociemnialo a wicher wzmogl się na sile oznaczając burze sniezna. –Pieknie… Nawet natura nas nie oszczedza- pomyślał. Był glodny i chcialo mu się pic, jednak nie zwracając uwagi na swój zoladek parl dalej. Jeszcze pare godzin minelo a osłabiony wojownik znow zaczal zataczac się pośród burzy. Nie kierowal sam soba, wiatr pchal go we wszystkie możliwe strony az wywrocil na plecy. Widzial platki śmigające pod ciemnym niebem. Zdawalo się, ze przemienialy się w male kwiaty urywane z krzewow przez wiatr w ogrodach Norii. Oczy zaczely się same zamykac, ogarnelo go cieplo mimo zimnego otoczenia. Utulony w jej ramionach, w ramionach ukochanej kobiety. Czul ja przysobie, jak dotyka jego twarzy i wnika w serce. W glowie usłyszał jej glos
–Odnajdz mnie.. Proszę, odnajdz mnie-
-Nie mogę, nie dam rady..-
-Oczywiście, ze dasz, tylko musisz chcieć a osiagniesz cel- powiedział slodko glos
-Mój cel jest zbyt daleko.. Jest zbyt trudny do osiągnięcia..-
-Wcale nie. Wstan. Slyszysz? Wstan!- Laguna przemogl się i powoli otworzyl oczy, mimo powiek, które same się zamykaly
-Podnies się i spojrz w prawo- pokornie i z wielkim wysilkiem zrobil co mu kazano, ale nic nie zauważył.
-Przeciez tam nic nie ma.. Kolejne zludzenie, uluda udawajaca prawdziwosc..-
-Jest, tam jest twój cel, twoje przeznaczenie. Idz ukochany, idz.- Te slowa pokrzepily jego serce. Niesmialo postepywal naprzod. Nagle w wirującym sniegu ujrzał zarysy wielkiej budowli. Ciemnej w białym otoczeniu. Zblizal się do niej z kazda chwila. W koncu stanal przed wielkimi wrotami. Oparl się o nie i próbował pchnąć. Pchnal z calych sil, jednak te pozostaly nieruszone. Jeszcze raz i jeszcze raz. Uzyl wszystkich sil, które mu pozostaly. Miesnie chwilowo się napięły, po czym rozluźniły a on bez swiadomosci upadl na twarda, zmarznieta z ziemie.
_________________
 
 
     
REKLAMA

Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 66
Wysłany: 2008-04-23, 08:33     

 
 
     
hadaway


Wiek: 34
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 66
Wysłany: 2008-04-23, 08:33     

Ojojoj, Krzysiu umarł! ;(
Kto go wskrzesi? xD
Laguna rulez, czekam z niecierpliwością:P
_________________
This is my world,my religion, my obsession ;D
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Szybka odpowiedź
Użytkownik: 


Wygaśnie za Dni
 
 
 
 
 
 
 

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group | BloodyDark template created by joli  Creative Commons License

| | Darmowe fora | Reklama
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 15